środa, 21 listopada 2012

Rozdział 21


- Wiesz, dzisiaj z chłopakami mieliśmy próbę przed pierwszym występem na żywo. Strasznie się cieszę. - Słuchałam uważnie, jak Nathan opowiada mi co u niego, jak w zespole, życiu..
- To wspaniale ! Chciałabym już usłyszeć Twój głos na żywo, nie przez telefon.
- Wiem skarbie. Nawet nie wyobrażasz sobie jak bardzo chciałbym być teraz przy Tobie.
- Strasznie tęsknię.
- Ja też, ale chłopaki mnie wołają. Muszę spadać. Odezwę się jutro, misia. Kocham Cię.
- Ja Ciebie też. - Rozłączyłam się i odłożyłam telefon na biurko, tam gdzie zazwyczaj leży.
Od mojego powrotu do Polski minęło kilka tygodni. Pierwsze dni były najgorsze. Ciężko było mi się przyzwyczaić, że nie ma przy mnie mojego chłopaka, że moja przyjaciółka jest tak daleko. Wszystko co dawało  mi radość z życia zostało tam, w Londynie. Miejscu, gdzie marzenia się spełniają i potrafią odmienić życie, które momentami bywało naprawdę okropne.

Od kilku tygodni mój organizm dziwnie się zachowuje. Zaczęło się to mniej więcej dwa tygodnie po moim przyjeździe. Omdlenia, wymioty, zawroty głowy. Nie chciałam przyjąć do wiadomości, iż istniało prawdopodobieństwo zajścia w ciążę.  Nie mówiłam o tym nikomu. Bałam się poznać prawdę. Bałam się, że mogę nosić w sobie maleństwo, którego nie byłabym w stanie wychować. Nie w tak młodym wieku...

***

Sobota, mój ulubiony dzień tygodnia, w którym mogę rozkoszować się chwilą przyjemności i spokoju. Miło jest wiedzieć, że można sobie dłużej pospać, nie martwić się o szkołę i mieć czas tylko dla siebie.
Tego dnia, wychodząc z pokoju i kierując się w stronę kuchni, skąd dobiegały zapachy przygotowanego śniadania, coś mnie omdliło. Poczułam nagły przypływ z mojego żołądka i niczym torpeda, pobiegłam do łazienki. Gdy wyszłam, mama stała pod drzwiami, patrząc na mnie pytająco.
- Wiem, że to nie pierwszy raz, kochanie... Co się dzieje ? - Zapytała, głaszcząc mnie po głowie.
- Nic, pewnie się czymś zatrułam.
- I tak od tygodnia ?
- Mamo..
- Byłaś u ginekologa ? Robiłaś testy ?
- Nie, przestań. Po co miałabym to robić ?
- Hmm.. Może dlatego, że masz chłopaka i jestem pewna, że na pewno z nim spałaś !
Milczałam. Nie mówiłam mamie o tym, co działo się w Londynie. Nie chciałam, by się denerwowała.
- Pójdę z Tobą do lekarza. Nawet jeśli okaże się, że jesteś w ciąży, to pomogę Ci. Na pewno Cię nie zostawię. Nie martw się. - Mocno mnie objęła. Tego potrzebowałam. Tej świadomości, że jestem komuś potrzebna, że jest ktoś, kto się o mnie martwi i troszczy. Ja miałam to szczęście, że w życiu najbliższe osoby nigdy mnie nie zawiodły.
- Dziękuję - Wyszeptałam, a pojedyncza łza spłynęła mi po policzku.

*** Kilka dni później ***

Dzisiaj udałam się z mamą do ginekologa. Chciałam mieć już to wszystko za sobą, więc wybrałam pierwszy lepszy termin, który był wolny.
Na początku pani doktor (dzięki Bogu, że to kobieta!) przeprowadziła ze mną krótki wywiad na temat moich spraw intymnych, miesiączek i tych innych dupereli, o których nigdy nie rozmawiałam otwarcie. Następnie poprosiła mnie bym położyła się na łóżku, a ona zajmie się resztą. Posmarowała mi brzuch specjalnym, lekko chłodnym żelem, po którym przeszły mnie dreszcze. Zaczęła robić USG, ale ja bałam się spojrzeć w monitor.
- Wygląda na to, że... - Zaczęła spokojnym głosem...


***************************************

Yeah ! Nareszcie udało mi się coś napisać !
Przepraszam, że tak długo nic nie dodawałam, ale kompletnie nie miałam weny i czasu.
Rozdział krótki, bo pisałam go z chwilowego natchnienia, ale zawsze coś ;D
Mam nadzieję, że się wam podoba :) x

MOJA KOCHANA DOMINIKO ! Wiesz jak mi Cię brakuje ?! Ten rozdział jest Ci zadedykowany (jak zawsze z resztą) i pisany z myślą "Zrobię jej niespodziankę, może się ucieszy". Mam nadzieję, że mimo iż tak długo czekałaś, to wciąż lubisz to opowiadanie i cieszysz się, że zrobiłam Ci taką mini niespodziankę :) xx KOCHAM CIĘ xxx

PISZCIE CO SĄDZICIE, a jeśli chcecie być powiadamiani to dodawajcie swoje nazwy na tt. :) x


O tak, brakowało mi tego spojrzenia *_*





poniedziałek, 24 września 2012

Rozdział 20


Piątek, siódma rano. Tak, to ostatni dzień w Londynie. Wieczorem wracam do Polski. Ten miesiąc minął tak szybko, tyle rzeczy się wydarzyło, aż ciężko w to uwierzyć.
Przez ostatnie dni nie widywałam się z Nath'em tyle, co wcześniej. Wiadomo, sprawy organizacyjne zespołu, zapoznawanie się z różnymi istotnymi w ich karierze rzeczami, poznawanie siebie nawzajem. Ale mimo wszystko, byłam szczęśliwa, widząc ukochaną osobę, robiącą to co kocha. Jeśli zależy nam na kimś tak bardzo, trzeba pozwolić mu na realizacje swoich marzeń i z podziwem patrzeć na odnoszące sukcesy. Wsparcie to podstawa, fundament związku.
Ciężko będzie mi się rozstać z Nathan'em i mam nadzieje, że nie okaże się to zwykłym, wakacyjnym romansem. Planowanie wspólnego zamieszkania stanęło w miejscu kilka tygodni temu.
Te kilka miesięcy, które jestem zmuszona wytrzymać w Polsce, zadecydują o tym, czy nasz związek jest na tyle poważny, by to przetrwał. Nieważne, co by się działo ja i tak będę walczyć do końca.

**** KILKA GODZIN PÓŹNIEJ ****

Na lotnisko odwieźli mnie rodzice Emily, która wraz z Nath'em przyjechali razem ze mną, by ostatecznie się pożegnać. Nienawidzę pożegnań i to z najważniejszymi osobami w moim życiu. Z Dominicą pożenałam się jeszcze przed wyjazdem na lotnisko, strasznie będzie mi jej brakować.
Po odprawie bagażowej ja, Nathan i Em staliśmy w tym samym miejscu, w którym miesiąc temu zobaczyliśmy się pierwszy raz od kilku lat. Chciałabym wrócić do tamtego dnia i przeżyć wszystko jeszcze raz.
Próbowałam powstrzymać łzy, które napływały mi powoli do oczu, ale wiedziałam, że długo tak nie wytrzymam.
Z Em pożegnałam się pierwszą. Przytuliłam ją mocno i podziękowałam, za to, że mogłam mieszkać u niej, przez te wszystkie dni. Cieszę się, że mam najlepszą przyjaciółkę na świecie.
Gdy wypuściła mnie z objęć, przyszła pora na bruneta.
- A więc to już czas... - Powiedział smutnym głosem, mocno przyciągając mnie do siebie. Wtedy już nie wytrzymałam, a łzy zaczęły płynąć po lekko różowych policzkach, które ocierały się o mięciutką bluzę chłopaka.
- Będę tęsknić.. - Zdołałam wydusić z siebie, ledwo słyszalnym głosem te kilka słow.
- Ej, mała. Nie płacz, niedługo się znów zobaczymy !
Nathan objął moją twarz w swoje dłonie i złożył na moich ustach namiętny pocałunek, ten ostatni, który będzie musiał mi wystarczyć na kilka najbliższych miesięcy.
- Kocham Cię.
- Ja Ciebie też kocham, moje maleństwo. A właśnie... - Wyjął z kieszeni małe, podłóżne pudełko.  - Ty ostatnio podarowałaś mi piękny naszyjnik, więc teraz ja daję Ci to.
Otworzyłam podarunek, a moim oczom ukazała się śliczna, srebrna bransoletka z wygrawerowanym napisem "I LOVE YOU. N."
- Jest piękna, dziękuję. - Od razu założyłam to cudeńko i uściskałam chłopaka. Niestety chwilę później usłyszałam, że kolejne bramki są już gotowe do przyjęcia pasażerów. Udałam się w odpowiednią stronę, co chwilę się odwracając i patrzać jak Em i Nath znikają między tłumem ludzi.
Niecałą godzinę później byłam już na pokładzie samolotu. Teraz tylko wystarczy przetwać lot i będę szczęśliwa. No może nie do końca, ale...

*************************************

YEAH, to już druga dycha !
Akurat idealnie się składa, bo zakończyłam wątek wakacji w Londynie i wraz z rozpoczęciem nowej dziesiątki, mogę pisać już inny wątek :)
Rozdział pisałam szybko, bo nie mam zbytnio czasu, jeszcze lekcje trzeba zrobić. :p
OGROMNIE przepraszam za wszelakie błędy, ale już nie mam siły ich sprawdzać, serio.

BA DUM TSSS ! DOMINIKA ! WIESZ, ŻE DEDYKOWANIE CI ROZDZIAŁU TO JUŻ TRADYCJA ? :) KOCHAM CIĘ I DZIĘKUJĘ, ŻE NACISKASZ, BYM PISAŁA DALEJ. GDYBY NIE TY, PEWNIE DAWNO JUŻ BYM PRZESTAŁA. ( TAK, JA I MÓJ SŁOMIANY ZAPAŁ. XD )
Wchodźcie na IDEALNEGO bloga mojej, najcudowniejszej "psiapsióły" :) <3
http://personal-soldier.blogspot.co.uk/ *_________*

No, to chyba tyle ode mnie. Jak macie jakieś pytania to zapraszam TU.
Jeżeli chcecie być powiadamiani o nowych rozdziałach, piszcie w komentarzach swoje nicki z TT.
BUZIAKI bitches xxxx KOCHAM WAS. :) xxx


Tonight let's get some and LIVE WHILE WE'RE YOUNG :)



poniedziałek, 17 września 2012

Rozdział 19

Zaczął się ostatni tydzień moich wakacji w Londynie. Dzień, w którym będę musiała opuścić to wspaniałe miejsce, zbliża się nieubłagalnie. Dzisiaj, w ostatni piątek tutaj, Nathan miał przesłuchanie. Dokładnie dzisiaj miało się wszystko roztrzygnąć.
Max wraz z brunetem udali się do studia wcześniej, by spokojnie przygotować się do swoich występów. Ja natomiast na miejsce miałam udać się z Dominicą. Niestety Emily nie mogła pojechać z nami, bo miała do załatwienia jakieś ważne sprawy na mieście, choć nie wiem czy jest coś ważniejszego od szansy na sukcen najlepszego przyjaciela.
Wracając, ja i Domi byłyśmy bardzo, ale to bardzo podekscytowane całym tym przesłuchaniem. Z niecierpliwością czekałyśmy na jakikolwiek znak od chłopaków, choćby ten najmniejszy, który miał oznajmić, że wszystko będzie dobrze.
Do studia dotarłyśmy około piętnastej, co oznaczało, że miałyśmy jeszcze dziesięć minut, na to by życzyć chłopakom ostatecznie powodzenia. Wszyscy byli bardzo zdenerwowani, a zarazem zniecierpliwieni, tym co się stanie już w najbliższym czasie.  Nikt nie tracił nadzieji, byliśmy raczej pozytywnie nastawieni, bo jak nie tym razem to innym, prawda ? Takich castingów jest od groma, także jakiejś wielkiej katastrofy by nie było. Chłopcy to traktowali raczej jako zabawę, niż coś poważnego, co miałoby zmienić ich życie.
Gdy Nath, tuż przed wejściem do odpowiedniego pomieszczenia, podszedł do mnie, by się mocno przytulić, ja mu wręczyłam mały prezent.
- To na szczęście, niekoniecznie teraz - ogólnie. Chciałabym, żebyś wiedział, że wspieram Cię całym sercem. - Powiedziałam, uważnie obserwując chłopaka, który zabrał się za otwieranie podarunku. Jego zaskoczenie w oczach i uśmiech na twarzy, wywołał u mnie poczucie szczęścia i radości.
- Wow... To jest... Cudowne, dziękuję. Nie musiałaś. - Podsumował, biorąc do ręki wisiorek z białego złota w kształcie koniczyny, na której był wygrawerowany napis "N+S". Kupiłam go jeszcze będąc w Irlandii, miałam nadzieję, że dzięki niemu, zawsze będzie pamiętał o mnie, a ta koniczynka będzie przynosić nam szczęście.
Podekscytowany ów prezentem, objął mnie swoimi silnymi ramionami i pocałował, po czym wszedł do sali z Max'em i resztą uczestników.
Chwilę później, siedziałyśmy już jak na szpilkach, trzymając kciuki za chłopaków.. Napięcie rosło wraz z każdą upłyniętą minutą.
- Będzie dobrze ! - Krzyknęła Dominica, łapiąc za moją trzęsącą się dłoń.

**** Dwie godziny później ****

Była już siedemnasta, a chłopaki nadal tam siedzieli. Ze względu na to, iż nie mogłam usiedzień na jednym miejscu, co chwilę wstawałam i chodziłam wzdłuż korytarza, na którym się znajdowałyśmy.
Gdy, miałyśmy już się udać do bufetu, po coś do pochrupania, nagle otworzyły się drzwi, z których wyszli wszyscy, co brali udział w przesłuchaniu.
Dziwne, mają tu zasady, że pchają wszystkich do jednej sali, jakby nie można było wchodzić tam pojedyńczo.
- Dobrze, że jesteś. - Powiedział Nath, podchodząc do mnie. Widać, że był już zmęczony tym wszystkim i miał ochotę wracać do domu.
- Opowiadaj, co i jak ! - Wtuliłam się w chłopaka, gdyż dwie godziny bez niego to stanowczo za dużo !
- Za pół godziny mamy wrócić do sali, a oni podadzą wyniki.
- No to co ? Idziemy do bufetu ? - Spytałam, na co Max, Domi i Nathan odpowiedzieli twierdząco.
Usiedliśmy przy stoliku, zastanawiając się co można na szybko kupić. Nie chcieliśmy kupować kawy, gdyż było już na nią za późno.
Po około trzydziestu minutach, w głośnikach rozległ się męski głos informujący, że uczestnicy przesłuchania mają stawić się w sali przesłuchań. Bez wahania, wszyscy udaliśmy się w wyznaczone miejsce. Razem z przyjaciółką, cały czas trzymałyśmy kciuki. Chłopcy weszli, a my myślałyśmy, że zejdziemy tam na zawał. Co za emocje ! Serio, jeszcze gorsze niż na jakichkolwiek egzaminach.
Kilka minut później rozległy się krzyki radości, dobiegające z pomieszczenia, w którym znajdowały się nasze skarby.
- Max George, Siva Kaneswaran, Nathan Sykes, Tom Parker oraz Jay McGuinnes od dzisiaj tworzą zespół The WANTED... Serdecznie gratulujemy. - Nagle usłyszałyśmy z głośników listę nazwisk, które dostały się do zespołu. Nasza radość była nie do opisania, skakałyśmy, krzyczałyśmy i płakałyśmy.
Po chwili z sali wyszli Ci, którzy niestety nie mieli tyle szczęścia.
- Chłopaki pewnie wyjdą później. Sądzę, że mają sprawy organizacyjne. - Powiedziała Dominica, po ochłonięciu.
- Zapewne masz rację, ale tak się cieszę ! - Objęłyśmy się, po czym usiadłyśmy na krzesłach. Od razu napisałam wiadomość do Em, by wiedziała, że się udało.
Po kolejnych trzydziestu minutach czekania, w końcu z sali wyszła piątka chłopaków.... Gdy tylko zobaczyłam mojego chłopaka, od razu rzuciłam mu się w ramiona, gratulując i obcałowywując każde możliwe miejsce na jego twarzy...

**************************

Ba dum tsss ! To już 19 rozdział ! #SoExcited
Od razu chciałam was przeprosić, ale pisałam go kompletnie bez weny i nie jest zbyt ciekawy, ale cieszę się, że sprawe z przesłuchaniem mam już za sobą ;)

CHCIAŁAM TEŻ BARDZO PODZIĘKOWAĆ ZA 8 TYSIĘCY WEJŚĆ :)

Rozdział z dedykacją (jakżeby inaczej) dla MOJEJ, NAJWSPANIALSZEJ DOMINIKI, która jest inspiracją w tworzeniu kolejnych rozdziałów, oraz motywacją, dzięki której w ogólę piszę.
Zapraszam na wspaniałego bloga www.personal-soldier.blogspot.co.uk

To chyba na tyle, mimo wszystko mam nadzieję, że się wam podoba :) xx


I found you, in the darkest hour. <3




wtorek, 11 września 2012

Rozdział 18


Bycie z kimś to ogromna odpowiedzialność, a przede wszystkim radość z dawania komuś powodu do uśmiechu i bycia szczęśliwym. Często nie zdajemy sobie sprawy, jak bycie dla kogoś tą najważniejszą osobą, uszczęśliwia ją i nadaje sens jej życiu.
Najgorzej jest jak wtedy, gdy odrzucamy innych, tylko dlatego, że nie jesteśmy zdecydowani związąć się  kimś na poważnie.
Niestety w większości przypadków, gdy decydujemy się na ten pierwszy, najważniejszy krok, jest już zwyczajnie za późno.
Będąc zakochanym, często nie zwracamy uwagi na wady naszego partnera, co ma swoje skutki w otoczeniu, w którym znajdujemy się na codzień. Bywa tak, że ślepo brniemy w coś. co tak naprawdę nigdy nie miało sensu. A wszystko przez głupią chęć, bycia w czyimś życiu ważnym i potrzebnym.

Była dziewiąta rano, Nath jeszcze spał, więc postanowiłam, że przejdę się do bufetu, bo strasznie zgłodniałam. Stałam przy stole szwedzkim, zastanawiając się co mogłabym zjeść, a było tyle pyszności do wyboru.
- Polecam sałatkę z kurczakiem - Usłyszałam męski głos, dochodzący zza moich pleców.
- Dzięki, chyba spróbuję.
- Tak w ogólę, to jestem Kyle. - Przystojny blondyn o niebieskich oczach podał mi dłoń.
- Miło mi, jestem Samanta. - Odwzajemniłam uścisk dłoni.
- Bardzo mi miło, Sam. Oh przepraszam, mogę tak do Ciebie mówić ? - Zapytał speszony.
- Jasne, nikt już nie mówi do mnie Samanta. - Zaśmiałam się, nakładając sałatkę.
- Mogę wiedzieć skąd jesteś, bo po akcencie stwierdzam, iż na pewno nie stąd ?
- Masz rację. Jestem z Anglii, ale od kilku lat mieszkam w Polsce. Lubisz tak zaczepiać ludzi przy śniadaniu ?
- Czasem mi się zdarzy.
- To znaczy ? - Zapytałam lekko poddenerwowana.
- Rzadko się widzi tutaj, tak ładne kobiety. No chyba, że turystki. - Zaśmiałam się i gdy miałam już odchodzić, chłopaka zatrzymał mnie i podał mi karteczkę. - Jakbyś miała jakieś problemy, dzwoń. Jestem do usług. - Powiedział z uśmiechem na twarzy, po czym udał się do windy.
Usiadłam przy stoliku, gdy nagle dosiadł się do mnie Nathan.
- Kto to był ? - Zapytał z poważną miną.
- Kyle.
- Co za Kyle ?
- Nie wiem, poznałam go przed chwilą, gdy stałam, zastanawiając się co zjeść.
- I tak po prostu sobie rozmawialiście ?
- Podszedł i polcił mi sałatkę, to wszystko.
- Na pewno ?
- Tak ! Już nie bądź taki zazdrosny !
- Nie jestem... - Powiedział, udając się po posiłek z miną obrażonego dziecka.
Po śniadaniu poszliśmy do pokoju, gdyż nie było sensu wychodzić gdziekolwiek, bo na dworze panowała straszna wichura i padał silny deszcz. Z resztą co się dziwić, w końcu to Irlandia. Tutaj taka pogoda jest normalna i ludziom, którzy mieszkają tu całe życie są do tego przyzwyczajeni.
Zdjęłam bluzę i powiesiłam na drzwiach pokoju.
Siedzieliśmy na kanapie, oglądając jakieś głupie programy w tv.
- Skończyła mi się kasa na końcie, dasz zadzwonić ? - Zapytał brunet, delikatnie się uśmiechając.
- Tak, telefon jest w bluzie. - Chłopak wstał, wsadził rękę w kieszeń i wyciągnął komórkę. Przy wyjmowaniu, wypadła karteczka, którą Nath szybko podniósł i zobaczył, że jest na niej numer z podpisem "Kyle".
- Co to jest ? - Spojrzał na mnie, jakby chciał zabić.
- Zapewne jakaś kartka. - Dopiero po chwili przypomniałam sobie, co było na niej napisane.
- Żartujesz sobie ?
- Oj, no weź. Możesz to wyrzucić. Kyle mi to dał, bym do niego zadzwoniła, ale nie miałam nawet takiego zamiaru.
- Nie miałaś zamiaru, tak ? To po co to w ogóle wziełaś ?
- Żeby nie było mu przykro, wiesz jaka jestem ! Co się z Tobą stało ?
- Co się ze mną stało ? Co byś sobie pomyślała jakbym to ja był w takiej sytuacji ?
- W przeciwieństwie do Ciebie, ja Ci ufam !
- Ufałbym Ci jakbyś nie flirtowała z przypadkowo poznanym chłopakiem !
- Aha, czyli nie mogę już sobie porozmawiać z przypadkowymi ludźmi jak normalny człowiek, bo Tobie się to nie podoba ? Wiesz co ? Pieprz się ! - Złapałam szybko bluzę i wybiegłam z pokoju. Biegnąc w stronę wyjścia z hotelu, odwróciłam się z nadzieją, że Nathan pobiegł za mną. Niestety chwila nieuwagi spowodowała, że na kogoś wpadłam.
- Ja bardzo przepraszam. - Powiedziałam, nawet nie patrząc kto to był.
- Oh, Sam. Jak miło Cię znowu widzieć. - Powiedział Kyle radosnym tonem.
- Czy Ty mnie śledzisz ?
- Co ? Nie ! Coś się stało ?
- Nie chcę o tym rozmawiać...
- Może jednak ? Przy herbacie ?
- Nie dzięki, serio.
W tym momencie do Kyle'a podszedł starszy pan. Chłopak od razu mnie przedstawił. Rozmawialiśmy chwilę. Okazało się, że to właściciel hotelu a Kyle.. jest jego synem ! Gdy poskładałam fakty, od razu pobiegłam do pokoju.
- Nathan ! Musimy pogadać ! - Krzyknęłam na wejściu.
- Sam.. - Zaczął.
- Nic nie mów ! Wiesz kim jest Kyle ? Jest synem właściciela hotelu ! Dlatego dał mi numer ! Chciał zadbać o swoich klientów !
- Serio.. Więc wyszedłem na kompletnego idiote.. Przepraszam, kochanie. - Powiedział ledwo słyszalnym głosem. Widać, że było mu głupio.
- Już w porządku, miałeś prawo być zły. - Przytuliłam się do niego, czułam jak wali mu serce.
- Po prostu tak bardzo Cię kocham, że nie chcę Cię stracić. Jestem strasznie o Ciebie zazdrosny ! Nie wyobrażam sobie Ciebie z innym !
- Ja kocham tylko Ciebie... Nie masz o co być zazdrosny.
Do końca dnia było już spokojnie. Wieczorem się spakowaliśmy a następnego dnia rano, byliśmy już w Londynie. Jak dobrze wrócić do domu.

*********************************

Hello again ! :D
Jak wam się podoba ?
Szybko mi się go pisało, ale szczerze powiem, że nie jestem z niego zbyt zadowolona.

Dedykuję go mojej najukochańszej, najwspanialszej i najcudowniejszej Dominice, dzięki której cokolwiek tu piszę. Dziękuję za to, że pomogłaś mi wymyślić wątek, jest trochę inaczej, ale nie miałam serca, by poważnie miało się coś zepsuć xD
Zapraszam na nowy rozdział na www.personal-soldier.blogspot.co.uk :) <3

Mam nadzieję, że was nie zawiodłam. :)
Liczę na szczere opinie :)
Jeśli chcecie być powiadamiani o nowych rozdziałach, podajcie pod postem swoje twittery :)


I just want you for the weekend, I need You like the beat inside my head ! 



wtorek, 4 września 2012

Rozdział 17


Na miejscu byłam pod ogromnym wrażeniem. Piękne miasto, mnóstwo rzeczy upamiętniających titanica. Nie mogłam się doczekać, gdy pójdziemy to wszystko zwiedzać.
Na razie jesteśmy w hotelu tuż przy samym porcie, gdzie widok na ocean olśniewał swoją pięknością. Stanęłam przy oknie, by rozejrzeć się po okolicy. Wtedy Nathan podszedł do mnie i objął mnie od tyłu w pasie.
- Bez Ciebie nie byłoby tutaj tak pięknie. - Poczułam jego ciepły oddech na moich policzkach. Odwrócił mnie do siebie i złożył soczystego buziaka na moich ustach.  Stanełam na palcach, zdjęłam jego full cap'a i pocałowałam go w czoło. Postanowiliśmy, że nie rozpakujemy się teraz, a wieczorem, gdyż szkoda by było marnować dnia, skoro jest ciepło i słonecznie, co naprawdę jest rzadkością w Irlandii.
Wzieliśmy aparat i wyszliśmy z hotelu na ulicę, gdzie każdy dom był innego koloru. Efekt był nieziemski a powiew zapachu oceanu tworzył niesamowitą atmosferę.
Wpierw udaliśmy się do portu, by zrobić sobie zdjęcia przy pamiątkowej ścianie Titanica. Ludzi jak zwykle było dużo, ale nam to nie przeszkadzało. Cieszyliśmy się każdą chwilą spędzoną wspólnie.
Następnie skierowaliśmy się w stronę kilku pomników, upominających ofiary katastrofy, która wydarzyła się sto lat temu.
Spacerowaliśmy po ulicach Cobh kilka, ładnych godzin, a nawet nie odczuwaliśmy zmęczenia.
Było koło dziwiętnastej, gdy zdecydowaliśmy się wracać do hotelu.
Po wejściu na górę, Nath poszedł wziąć prysznic a ja zabrałam się za rozpakowywanie walizki. Dużo rzeczy nie miałam, ale wolałam by były one bezpieczne w szafie, niż wygniecione w walizce. Nie schodziliśmy na dół, by coś zjeść, postanowiliśmy, że zamówimy kolację do pokoju.
Czekając na zamówienie, włączyłam telewizor. Akurat zaczynał się film "Oświadczyny po irlandzku", cóż za zbieg okoliczności !

*** Dwie Godziny Później ***

- A Ty dla mnie byś przeleciała pół świata by mi się oświadczyć ? - Zaśmiał się Nath, wyłączając tv.
- Przeleciałam pół świata by Cię zobaczyć, to Ci nie wystarcza ?
- Niedługo mnie zostawisz... - Posmutniał i zrobił minę biednego szczeniaka.
- Tylko na kilka miesięcy, przecież wiesz jak jest... - Położyłam się na jego kolanach i złapałam za dłoń.
- Ja wiem, ale nie chcę Cię stracić...
- Nie stracisz, jesteś dla mnie najważniejszy.
- A może...
- Co takiego ?
- A nie nic... - Delikatnie się uśmiechnął. Chyba nigdy nie rozmawialiśmy aż tak poważnie.
Dopiero teraz odczułam zmęcznie, więc poszłam wziąć szybki prysznic. Chciałam jak najszybciej znaleźć się w mięciutkiej pościeli, u boku mojego chłopaka. Weszłam do łóżka i położyłam się na jego klatce piersiowej, po czym Nathan objął mnie ramieniem. Nawet nie zauważyłam jak zasnęłam. Przy nim nigdy nie miałam problemów z zaśnięciem. Cudowne uczucie, gdy tak blisko ma się swój największy skarb...

***************************

Witam, kochani.
Przepraszam, że tak dawno nic nie dodawałam, ale kompletnie nie miałam weny.
W dodatku jeszcze męczyłam się z tym rozdziałem spory czas i nie wyszedł mi najlepiej.
Wybaczcie, że taki krótki. Starałam się jak mogłam...

Dominika, przepraszam, że kolejny raz Cię zawodzę. Mam nadzieję, że się nie obrazisz na mnie za taki beznadziejny rozdział. Kocham Cię xxx
Zapraszam na www.personal-soldier.blogspot.co.uk

Dzisiaj 4 września, pierwszy dzień szkoły... KOSZMAR. Jak tam u was ?
No dobra, to chyba tyle.
Buziaki xxx


We can go through it all together, do it all together, do it all.♥





wtorek, 14 sierpnia 2012

Rozdział 16


Poniedziałek. Mamy pięć dni do następnego przesłuchania Nathan'a. Wczoraj wspominał, że ma ochote na kilkudniową wycieczkę, by się odstresować przed wielkim wyzwaniem jakie czeka go w piątek. Powiedział, że się wszystkim zajmie i da mi znać co, jak, gdzie i kiedy. Szczerze. ciekawi mnie, co ten głupek jest w stanie wymyślić.
Wstałam z łóżka, było jeszcze wcześnie, więc postanowiłam, że nie będę budzić Emily, która jak widać, jeszcze smacznie spała. Udałam się do łazienki, gdzie musiałam wykonać poranną toaletę. Rodzice Em również jeszcze spali, więc musiałam zachowywać się cicho, by nikogo nie obudzić. Po wyjściu z toalety, pokierowałam się do kuchni, zrobiłam sobie gorącą czekoladę, gdyż kawy nienawidzę i wygodnie usiadłam sobie na fotelu przy oknie, by podziwiać wschodzące
słońce. Taki piękny widok, a tak rzadko udawało mi się go zobaczyć. Praktycznie nigdy nie wstawałam tak wcześnie, nawet do szkoły. Dzisiaj jakoś obudziłam się wyspana, bez większej potrzeby na przedłużanie czasy snu.
'Skoro jest jeszcze rano i wszyscy śpią, to mogę iść pobiegać.' pomyślałam i poszłam na górę przebrać się w dresy. Dawno tego nie robiłam, więc pewnie co chwila będę musiała się zatrzymywać. Kiedyś robiłam to codziennie, ale po przyjeździe do Polski, jakoś nie miałam gdzie. Mieszkam w samym centrum Warszawy, więc między blokami raczej trudno byłoby znaleźć dobrą trasę do biegania. Co innego tutaj, na obrzeżach północnego Londynu, gdzie szlaków i ścieżek jest pełno. Ba! Nawet po chodniku można, bo przecież i tak nikt nie zwraca na to uwagi, a samochody rzadko jeżdżą. Tak więc, zawiązałam buty, założyłam bluzę, wyszłam z domu i skierowałam się w stronę stadionu Emirates, gdzie uwielbiałam robić sobie rozgrzewkę. Od razu uderzył we mnie przyjemny podmuch świeżego powietrza. Biegłam wzdłuż Ashburton Grove i podziwiałam piękny stadion Arsenalu, na którym ostatni raz byłam zaraz po jego otwarciu w 2006 roku.
Po godzinie wróciłam do domu cała zdyszana i mokra. O tak, poranny jogging to jest to czego od dawna mi brakowało. Gdy weszłam do środka, Emily siedziała w salonie i rozmawiała przez telefon. Czułam, że przez te ostatnie dni oddalamy się od siebie. To chyba nie jest już to samo, co było kilka lat temu. Usiadłam obok niej na kanapie. Blondynka od razu się na mnie spojrzała. "Ok, skarbie muszę kończyć. Widzimy się o piętnastej. Buziaki." powiedziała do słuchawki i odłożyła telefon.
- Skarbie ? - Zapytałam ze zdziwieniem, gdyż nie przypominałam sobie, żeby to moja przyjaciółka miała faceta.
- Tak, spotykam się z kimś... - Delikatnie sie uśmiechnęła. - Przepraszam, że Ci nie mówiłam, to nie było nic pewnego i nie chciałam po prostu zapeszać.
- Rozumiem, kochana. Strasznie się cieszę, serio. Jak ma na imię ? - Objęłam ramieniem dziewczynę i się szczerze uśmiechnęłam.
- Josh, ale weź Ty coś ze sobą zrobisz, strasznie śmierdzisz ! - Zaśmieła się.
- Ciakwe czy Ty byś pachniała, jakbyś wróciła po godzinie biegania przy dwudziestu stopniach !
- Dobra, dobra. Idź się umyj.
- Miałam taki zamiar. - Z miną obrażonego dziecka, udałam się pod prysznic.
Po kąpieli zeszłam na śniadanie. Mama Em - Pani Moore robiła wyśmienite sałatki owocowe, co idealnie się nadawało dzisiaj na posiłek, gdyż nie chciałam z powrotem odzyskać utraconych kalorii. Nie to, żebym była na jakiejś diecie, czy coś, ale czym byłby wtedy mój wysiłek, jakbym teraz zjadła np. zapiekankę ? Wszystko poszłoby na marne, a tak przynajmniej zdrowo zaczynam tydzień.
Ok jedenastej zadzwonił do mnie Nath z wiadomościami o tej wycieczce. Powiedział, że już wszystko załatwił i o czternastej będzie już na mnie czekał. Nie chciał mi powiedzieć dokąd dokładnie jedziemy, ale zapewniał, że będzie to niesamowita przygoda, do poznania czegoś nowego. Dodał też, żebym zabrała ze sobą paszport, co oznacza, że nasza wycieczka przekroczy granice Anglii. Trochę mnie to zdziwiło, bo nie znałam go od tej strony. Sądziłam, że podróże i poznawanie nowych rzeczy nie ma dla niego większego znaczenia, bynajmniej nigdy o tym nie wspominał.
W takim razie nie pozostało mi nic innego, jak pójść do pokoju i zacząć się pakować.
Po niedługim czasie udało mi się spakować wszystko, czego potrzebowałam, choć tak naprawdę to nie wiedziałam, co może być mi potrzebne.  Zeszłam na dół i opowiedziałam o wszystkim przyjaciółce. Szkoda mi było, że znów ją zostawiam. Zaproponowałam, więc by pojechała z nami. Ona natomiast odmówiła, argumentują, iż to wycieczka moja i Nathan'a i nie powinna nam przeszkadzać. Poszłyśmy razem na ogród, gdzie rozłożyłyśmy leżaki i położyłyśmy się obok siebie, korzystając ze słońca, które można tu zobaczyć bardzo rzadko. Trzeba korzystać z chwil, które daje nam natura, a na wykorzystanie słońca najlepsze jest opalanie. Zaczęłam wypytać blondynkę o jej nowego faceta, co nie powiem, bardzo mnie ciekawiło. Dowiedziałam się, że nie jest brytyjczykiem, tylko australijczykiem, który przeprowadził się do Londynu na studia. Jest dwa lata starszy od Em, czyli ma 20 kat. Poznali się na jednej z ostatnich imprez, w klubie. Rozmawiałyśmy tak, aż do przyjazdu mojego chłopaka. Szczerze, brakowało mi tych naszych rozmów.
Myślę, że więź jaka nas łączyła, nadal jest gdzieś tam między nami.
Kilka minut przed cztarnastą Nathan pojawił się przed domem, informując mnie o tym sms'em. Jakby nie mógł jak normalny człowiek, zapukać i wejść do środka. A no tak, zapomniałam - on nie jest normalny.
Gdy wyszłam przed dom, moje zdziwienie wzrosło jeszcze bardziej. Nie przyjechał swoim samochodem, a taksówką!
- Witaj, słoneczko. - Powitał mnie namiętanym całusem. - Gotowa na podróż życia ?
- Oczywiście ! Z Tobą zawsze i wszędzie. - Zaśmiałam się, a Nathy wsadził moją skromną walizkę do bagażnika.
- Powiesz mi gdzie jedziemy ? - Zapytałam, wsiadając do taksówki.
- Na lotnisko, kochanie. - Usiadł obok mnie i złapał mnie za dłoń.
- Na lotnisko ? Co Ty kombinujesz ?
- Zobaczysz. - Delikatnie pocałował mnie w policzek.
Dwadzieścia minut później byliśmy już na miejscu. Chłopak wyjął nasze bagaże i zapłącił panu, który nas przywiózł. Złapał mnie za rękę i pokierował w stronę odpowiedniej bramki.
- Cork ? - Zapytałam ze zdziwieniem. - Lecimy do Irlandii ? Żartujesz ?
- Pamiętasz jak byliśmy dziećmi i powiedziałaś, że kiedyś chcesz polecieć do Irlandii, by znaleźć garnek złota na końcu tęczy ?
- Pamiętam....
- Więc postanowiłem, chcę spełnić Twoje marzenie z dzieciństwa i zabrać Cię na "Zieloną Wyspę".
- Wiesz, że miałam wtedy z pięć lat ?
- Wiem, ale nadal to pamiętam.
- A wiesz, że Cię kocham najmocniej na świecie ?
- Wiem, skarbie. Ja Ciebie też kocham i dlatego dzisiaj lecimy do Cork. - Objął mnie ramieniem, przysunął do siebie i przytulił tak, jakby nic na świecie się dla niego nie liczyło.
- A czemu akurat tam ? - Pochłaniałam zapach jego bluzy, która była spryskana wspaniałymi, męskimi perfumami.
- Bo to najbliższe lotnisko, przy miejscowości do której Cię zabieram. - Ucałował mnie w czoło, podchodząc do bramki.
Nie spodziewałam się, że ten głupek przypomni sobie coś co było ponad dziesięć lat temu! Fakt, zawsze chciałam zwiedzić ten kraj, wiele moich znajomych go zachwalało. W dodatku jak byłam mała to moim ulubionym motywem był skrzat z garnkiem złotych monet, na końcu tęczy, podskakujący w rytm irlandzkich dźwięków. Nie sądziłam, że kiedykolwiek tam pojadę. Poza tym strasznie ciekawi mnie miasto, do którego mamy pojechać. Lot będzie trwał około czterdzieści minut, więc nawet się nie zdrzemnę, ale może to i lepiej. Kto by się spodziewał, że rano pójdę sobie pobiegać, a po południu będę w samolocie do Irlandii ! Istny obłęd. Ale to wszystko dzięki niemu. Moje życie zaczęło kwitnąć i stało się o wiele żywsze, niż wcześniej. To ciekawe, że dzięki jednej osobie wszystko może się zmienić. Byłam wdzięczna losowi, że połączył mnie i Nath'a.
Po ponad godzinie czasu byliśmy już na pokładzie samolotu. Szczerze przyznam, że boję się latać. Chociaż w sumie, może nie latać, a startować i lądować. Tak, to zdecydowanie dwie najgorsze rzeczy na świecie.
Podczas startu, btunet trzymał mnie za rękę, by dodać mi otuchy. Wspierał mnie nawet w błahych sytuacjach. No czy to nie jest ideał ?
Ogólnie lot minął szybko, w końcu z Londynu do Cork tak daleko wcale nie jest. Gdy odebraliśmy bagaże, skierowaliśmy się ku wyjściu, by zamówić taksówkę, ale wcześniej musieliśmy jeszcze skoczyć do bankomatu wymienić funty na euro.
- Tak w ogóle, to skąd masz tyle kasy ?
- Odkąd wtedy powiedziałaś, że chcesz polecieć do Irlandii, postawiłem sobie cel, że uzbieram pieniądze i kiedyś Cię tam zabiorę. Odkąd wyjechałaś, kompletnie o tym zapomniałem. Jak ostatnio matka sprzątała mi pokój to znalazła stare pudełko pod moim łóżkiem. Wtedy przypomniałem sobie, że przecież tam jest kupa kasy. - Wyjaśnił.
Gdy wsiedliśmy do taksówki Nath poprosił, by zawieziono nas do Cobh - miasta, skąd po raz ostatni odpłynął titanic...


*********************************

A więc, witam was po dłuższej przerwie ! ;)
Rozdział ten, jest chyba najdłuższym w moim życiu jaki napisałam.

DEDYKUJĘ GO DOMINICE, BO TO DZIĘKI NIEJ DODAJE NOWE ROZDZIAŁY. <3
Po ponad dwóch tygodniach bez Ciebie się trochę stęskniłam, wiesz ? xx
Zapraszam na www.chasing-the-sun.mylog.pl

Mam nadzieję, że się wam podoba. ;)
Buziaki xxx


Co za pocieszna mordka ! 



poniedziałek, 16 lipca 2012

Rozdział 15


Następnego dnia obudziłam się w objęciach Nathan'a, który tak uroczo i niewinnie wyglądał jak spał. Czego od życia chcieć więcej, gdy koło Ciebie leży człowiek o idealnym uśmiechu i zniewalającym spojrzeniu ? Było przed dziesiątą, więc trzeba było powoli wstawać. Zaczęłam więc delikatnie budzić chłopaka, muskając jego policzki opuszkami palców. Po chwili na jego twarzy pokazał się rząd białych, prostych zębów, które idealnie łączyły się z ponętnymi ustami, w efekcie dając olśniewająco piękny uśmiech.
- Dzień dobry, kochanie. - Powiedział, uwodzicielsko poruszając brwiami.
- Jak Ci się spało ? - Wtuliłam się w klatkę bruneta, tak by musił odwdzięczyć się uściskiem.
- Z Tobą przy boku zawsze śpi mi się wspaniale. - Zaśmiał się, po czym czule pocałował mnie w czoło. Chwilę później podnieśliśmy się z łóżka i obydwoje skierowaliśmy się w stronę łazienki, która znajdowała się w pokoju Nath'a. Zaczęliśmy się przepychać i kłócić kto wejdzie pierwszy. W rezultacie to ja wygrałam, a chłopak był zmuszony skorzystać z łazienki na dole.
Po kilkunastu minutach zeszłam na parter i skierowałam się w stronę kuchni. Nath'a jeszcze tam nie było, więc postanowiłam, że zrobię mu śniadanie. Tak, zalać płatki mlekiem to naprawdę cieżkie zadanie. Wzięłam miski z posiłkiem i udałam się do salonu, bo ja bez telewizji to nie potrafie normalnie zjeść.
Po chwili przyszedł wypachniony brunet i usiadł obok mnie.
- Dzięki, że o mnie pomyślałaś. - Zaśmiał się i podniósł swoją miskę.
- Wiesz.. Tak się zastanawiałam czy nie spotkać się dzisiaj z Dominicą i Max'em. Byście razem poćwiczyli i mogłoby być fajnie. Co Ty na to ?
- Hmmm... Polubiłaś tę dzięwczynę, co ? - Zaśmiał się.
- Jasne, wydaje się być bardzo sympatyczną osobą.
- No dobra, mi to pasuje.
- Ok, to zaraz do niej napiszę.

*** Kilka Godzin Później ***

Dochodziła godzina czternasta, gdy po domu rozległ się dźwięk dzwonka do drzwii. Z racji tego, iż ja byłam w łazience, to Nathan poszedł przywitać gości.
- Hej. - Dominice przytulił, a Max'owi przybił dłoń i objął go ramieniem.
- A gdzie Sam ? - Zapytała rudowłosa.
- W łazience, zaraz przyjdzie. - Zaśmiał się, po czym pokazał gestem, by usiedli na kanapie.
- Hej, hej ! - Radośnie przywitałam się ze znajomymi. - To jak Domi ? Idziemy na zakupy ?
- Pewnie ! - Poderwała się na równe nogi, po czym razem skierowałyśmy się do wyjścia.
- Tylko chłopaki, macie ćwiczyć ! - Rzuciłam na odchodne.

Udałyśmy się w strone najbliższego centrum handlowego. Przez całą drogę bardzo dużo rozmawiałyśmy. Dosłownie o wszystkim. Ta łatwość w przechodzeniu z tematu na temat pokazywała, że możemy się dogadać. Rzadko można spodkać kogoś takiego z kim rozmowa daje czystą przyjemność. A z tą dziewczyną rozmawiało mi się wyjątkowo dobrze, tak jakbyśmy się znały od lat. Czy to przypadek, że poznałyśmy się akurat na przesłuchaniu naszych chłopkaów ? Mam wrażenie jakby to było już dawno zaplanowane, przez wyższe siły.

Byłyśmy chyba w każdym sklepie, więc zostanowiłyśmy, że pójdziemy na shake'a.
- Ciekawe jak tam chłopaki się bawią. - Zaśmiała się rudowłosa, popijając swój napój.
- Pewnie jeszcz nie rozgrzali głosów. - Również zaczęłam się śmiać.
- Czuję, że z naszej znajomości może wyjść coś fajnego.
- Też tak sądze. - Uśmiechnęłam się i wyciągnęłam telefon. - Sweet focia na twitter'a ?
- Jasne!
Po chwili zdjęcie znajdowało się już na portalu. Dochodziła dziewiętnasta, więc nastał czas, by wracać do domu.

*****************************

Ba Dum Tsss ! Witamy rozdział 15 !
Od razu chciałam podziękować mojej kochanej Dominice, dzięki której pisanie tego opowiadania ma jeszcze jakikolwiek sens. Gdyby nie ona już pewnie dawno zawiesiłabym bloga.
Zapraszam na jej wspaniałego bloga www.chasing-the-sun.mylog.pl

Mam nadzieję, że się wam podoba i liczę na opinie :)
Buziaki xxx


Lovely ♥