poniedziałek, 24 września 2012

Rozdział 20


Piątek, siódma rano. Tak, to ostatni dzień w Londynie. Wieczorem wracam do Polski. Ten miesiąc minął tak szybko, tyle rzeczy się wydarzyło, aż ciężko w to uwierzyć.
Przez ostatnie dni nie widywałam się z Nath'em tyle, co wcześniej. Wiadomo, sprawy organizacyjne zespołu, zapoznawanie się z różnymi istotnymi w ich karierze rzeczami, poznawanie siebie nawzajem. Ale mimo wszystko, byłam szczęśliwa, widząc ukochaną osobę, robiącą to co kocha. Jeśli zależy nam na kimś tak bardzo, trzeba pozwolić mu na realizacje swoich marzeń i z podziwem patrzeć na odnoszące sukcesy. Wsparcie to podstawa, fundament związku.
Ciężko będzie mi się rozstać z Nathan'em i mam nadzieje, że nie okaże się to zwykłym, wakacyjnym romansem. Planowanie wspólnego zamieszkania stanęło w miejscu kilka tygodni temu.
Te kilka miesięcy, które jestem zmuszona wytrzymać w Polsce, zadecydują o tym, czy nasz związek jest na tyle poważny, by to przetrwał. Nieważne, co by się działo ja i tak będę walczyć do końca.

**** KILKA GODZIN PÓŹNIEJ ****

Na lotnisko odwieźli mnie rodzice Emily, która wraz z Nath'em przyjechali razem ze mną, by ostatecznie się pożegnać. Nienawidzę pożegnań i to z najważniejszymi osobami w moim życiu. Z Dominicą pożenałam się jeszcze przed wyjazdem na lotnisko, strasznie będzie mi jej brakować.
Po odprawie bagażowej ja, Nathan i Em staliśmy w tym samym miejscu, w którym miesiąc temu zobaczyliśmy się pierwszy raz od kilku lat. Chciałabym wrócić do tamtego dnia i przeżyć wszystko jeszcze raz.
Próbowałam powstrzymać łzy, które napływały mi powoli do oczu, ale wiedziałam, że długo tak nie wytrzymam.
Z Em pożegnałam się pierwszą. Przytuliłam ją mocno i podziękowałam, za to, że mogłam mieszkać u niej, przez te wszystkie dni. Cieszę się, że mam najlepszą przyjaciółkę na świecie.
Gdy wypuściła mnie z objęć, przyszła pora na bruneta.
- A więc to już czas... - Powiedział smutnym głosem, mocno przyciągając mnie do siebie. Wtedy już nie wytrzymałam, a łzy zaczęły płynąć po lekko różowych policzkach, które ocierały się o mięciutką bluzę chłopaka.
- Będę tęsknić.. - Zdołałam wydusić z siebie, ledwo słyszalnym głosem te kilka słow.
- Ej, mała. Nie płacz, niedługo się znów zobaczymy !
Nathan objął moją twarz w swoje dłonie i złożył na moich ustach namiętny pocałunek, ten ostatni, który będzie musiał mi wystarczyć na kilka najbliższych miesięcy.
- Kocham Cię.
- Ja Ciebie też kocham, moje maleństwo. A właśnie... - Wyjął z kieszeni małe, podłóżne pudełko.  - Ty ostatnio podarowałaś mi piękny naszyjnik, więc teraz ja daję Ci to.
Otworzyłam podarunek, a moim oczom ukazała się śliczna, srebrna bransoletka z wygrawerowanym napisem "I LOVE YOU. N."
- Jest piękna, dziękuję. - Od razu założyłam to cudeńko i uściskałam chłopaka. Niestety chwilę później usłyszałam, że kolejne bramki są już gotowe do przyjęcia pasażerów. Udałam się w odpowiednią stronę, co chwilę się odwracając i patrzać jak Em i Nath znikają między tłumem ludzi.
Niecałą godzinę później byłam już na pokładzie samolotu. Teraz tylko wystarczy przetwać lot i będę szczęśliwa. No może nie do końca, ale...

*************************************

YEAH, to już druga dycha !
Akurat idealnie się składa, bo zakończyłam wątek wakacji w Londynie i wraz z rozpoczęciem nowej dziesiątki, mogę pisać już inny wątek :)
Rozdział pisałam szybko, bo nie mam zbytnio czasu, jeszcze lekcje trzeba zrobić. :p
OGROMNIE przepraszam za wszelakie błędy, ale już nie mam siły ich sprawdzać, serio.

BA DUM TSSS ! DOMINIKA ! WIESZ, ŻE DEDYKOWANIE CI ROZDZIAŁU TO JUŻ TRADYCJA ? :) KOCHAM CIĘ I DZIĘKUJĘ, ŻE NACISKASZ, BYM PISAŁA DALEJ. GDYBY NIE TY, PEWNIE DAWNO JUŻ BYM PRZESTAŁA. ( TAK, JA I MÓJ SŁOMIANY ZAPAŁ. XD )
Wchodźcie na IDEALNEGO bloga mojej, najcudowniejszej "psiapsióły" :) <3
http://personal-soldier.blogspot.co.uk/ *_________*

No, to chyba tyle ode mnie. Jak macie jakieś pytania to zapraszam TU.
Jeżeli chcecie być powiadamiani o nowych rozdziałach, piszcie w komentarzach swoje nicki z TT.
BUZIAKI bitches xxxx KOCHAM WAS. :) xxx


Tonight let's get some and LIVE WHILE WE'RE YOUNG :)



poniedziałek, 17 września 2012

Rozdział 19

Zaczął się ostatni tydzień moich wakacji w Londynie. Dzień, w którym będę musiała opuścić to wspaniałe miejsce, zbliża się nieubłagalnie. Dzisiaj, w ostatni piątek tutaj, Nathan miał przesłuchanie. Dokładnie dzisiaj miało się wszystko roztrzygnąć.
Max wraz z brunetem udali się do studia wcześniej, by spokojnie przygotować się do swoich występów. Ja natomiast na miejsce miałam udać się z Dominicą. Niestety Emily nie mogła pojechać z nami, bo miała do załatwienia jakieś ważne sprawy na mieście, choć nie wiem czy jest coś ważniejszego od szansy na sukcen najlepszego przyjaciela.
Wracając, ja i Domi byłyśmy bardzo, ale to bardzo podekscytowane całym tym przesłuchaniem. Z niecierpliwością czekałyśmy na jakikolwiek znak od chłopaków, choćby ten najmniejszy, który miał oznajmić, że wszystko będzie dobrze.
Do studia dotarłyśmy około piętnastej, co oznaczało, że miałyśmy jeszcze dziesięć minut, na to by życzyć chłopakom ostatecznie powodzenia. Wszyscy byli bardzo zdenerwowani, a zarazem zniecierpliwieni, tym co się stanie już w najbliższym czasie.  Nikt nie tracił nadzieji, byliśmy raczej pozytywnie nastawieni, bo jak nie tym razem to innym, prawda ? Takich castingów jest od groma, także jakiejś wielkiej katastrofy by nie było. Chłopcy to traktowali raczej jako zabawę, niż coś poważnego, co miałoby zmienić ich życie.
Gdy Nath, tuż przed wejściem do odpowiedniego pomieszczenia, podszedł do mnie, by się mocno przytulić, ja mu wręczyłam mały prezent.
- To na szczęście, niekoniecznie teraz - ogólnie. Chciałabym, żebyś wiedział, że wspieram Cię całym sercem. - Powiedziałam, uważnie obserwując chłopaka, który zabrał się za otwieranie podarunku. Jego zaskoczenie w oczach i uśmiech na twarzy, wywołał u mnie poczucie szczęścia i radości.
- Wow... To jest... Cudowne, dziękuję. Nie musiałaś. - Podsumował, biorąc do ręki wisiorek z białego złota w kształcie koniczyny, na której był wygrawerowany napis "N+S". Kupiłam go jeszcze będąc w Irlandii, miałam nadzieję, że dzięki niemu, zawsze będzie pamiętał o mnie, a ta koniczynka będzie przynosić nam szczęście.
Podekscytowany ów prezentem, objął mnie swoimi silnymi ramionami i pocałował, po czym wszedł do sali z Max'em i resztą uczestników.
Chwilę później, siedziałyśmy już jak na szpilkach, trzymając kciuki za chłopaków.. Napięcie rosło wraz z każdą upłyniętą minutą.
- Będzie dobrze ! - Krzyknęła Dominica, łapiąc za moją trzęsącą się dłoń.

**** Dwie godziny później ****

Była już siedemnasta, a chłopaki nadal tam siedzieli. Ze względu na to, iż nie mogłam usiedzień na jednym miejscu, co chwilę wstawałam i chodziłam wzdłuż korytarza, na którym się znajdowałyśmy.
Gdy, miałyśmy już się udać do bufetu, po coś do pochrupania, nagle otworzyły się drzwi, z których wyszli wszyscy, co brali udział w przesłuchaniu.
Dziwne, mają tu zasady, że pchają wszystkich do jednej sali, jakby nie można było wchodzić tam pojedyńczo.
- Dobrze, że jesteś. - Powiedział Nath, podchodząc do mnie. Widać, że był już zmęczony tym wszystkim i miał ochotę wracać do domu.
- Opowiadaj, co i jak ! - Wtuliłam się w chłopaka, gdyż dwie godziny bez niego to stanowczo za dużo !
- Za pół godziny mamy wrócić do sali, a oni podadzą wyniki.
- No to co ? Idziemy do bufetu ? - Spytałam, na co Max, Domi i Nathan odpowiedzieli twierdząco.
Usiedliśmy przy stoliku, zastanawiając się co można na szybko kupić. Nie chcieliśmy kupować kawy, gdyż było już na nią za późno.
Po około trzydziestu minutach, w głośnikach rozległ się męski głos informujący, że uczestnicy przesłuchania mają stawić się w sali przesłuchań. Bez wahania, wszyscy udaliśmy się w wyznaczone miejsce. Razem z przyjaciółką, cały czas trzymałyśmy kciuki. Chłopcy weszli, a my myślałyśmy, że zejdziemy tam na zawał. Co za emocje ! Serio, jeszcze gorsze niż na jakichkolwiek egzaminach.
Kilka minut później rozległy się krzyki radości, dobiegające z pomieszczenia, w którym znajdowały się nasze skarby.
- Max George, Siva Kaneswaran, Nathan Sykes, Tom Parker oraz Jay McGuinnes od dzisiaj tworzą zespół The WANTED... Serdecznie gratulujemy. - Nagle usłyszałyśmy z głośników listę nazwisk, które dostały się do zespołu. Nasza radość była nie do opisania, skakałyśmy, krzyczałyśmy i płakałyśmy.
Po chwili z sali wyszli Ci, którzy niestety nie mieli tyle szczęścia.
- Chłopaki pewnie wyjdą później. Sądzę, że mają sprawy organizacyjne. - Powiedziała Dominica, po ochłonięciu.
- Zapewne masz rację, ale tak się cieszę ! - Objęłyśmy się, po czym usiadłyśmy na krzesłach. Od razu napisałam wiadomość do Em, by wiedziała, że się udało.
Po kolejnych trzydziestu minutach czekania, w końcu z sali wyszła piątka chłopaków.... Gdy tylko zobaczyłam mojego chłopaka, od razu rzuciłam mu się w ramiona, gratulując i obcałowywując każde możliwe miejsce na jego twarzy...

**************************

Ba dum tsss ! To już 19 rozdział ! #SoExcited
Od razu chciałam was przeprosić, ale pisałam go kompletnie bez weny i nie jest zbyt ciekawy, ale cieszę się, że sprawe z przesłuchaniem mam już za sobą ;)

CHCIAŁAM TEŻ BARDZO PODZIĘKOWAĆ ZA 8 TYSIĘCY WEJŚĆ :)

Rozdział z dedykacją (jakżeby inaczej) dla MOJEJ, NAJWSPANIALSZEJ DOMINIKI, która jest inspiracją w tworzeniu kolejnych rozdziałów, oraz motywacją, dzięki której w ogólę piszę.
Zapraszam na wspaniałego bloga www.personal-soldier.blogspot.co.uk

To chyba na tyle, mimo wszystko mam nadzieję, że się wam podoba :) xx


I found you, in the darkest hour. <3




wtorek, 11 września 2012

Rozdział 18


Bycie z kimś to ogromna odpowiedzialność, a przede wszystkim radość z dawania komuś powodu do uśmiechu i bycia szczęśliwym. Często nie zdajemy sobie sprawy, jak bycie dla kogoś tą najważniejszą osobą, uszczęśliwia ją i nadaje sens jej życiu.
Najgorzej jest jak wtedy, gdy odrzucamy innych, tylko dlatego, że nie jesteśmy zdecydowani związąć się  kimś na poważnie.
Niestety w większości przypadków, gdy decydujemy się na ten pierwszy, najważniejszy krok, jest już zwyczajnie za późno.
Będąc zakochanym, często nie zwracamy uwagi na wady naszego partnera, co ma swoje skutki w otoczeniu, w którym znajdujemy się na codzień. Bywa tak, że ślepo brniemy w coś. co tak naprawdę nigdy nie miało sensu. A wszystko przez głupią chęć, bycia w czyimś życiu ważnym i potrzebnym.

Była dziewiąta rano, Nath jeszcze spał, więc postanowiłam, że przejdę się do bufetu, bo strasznie zgłodniałam. Stałam przy stole szwedzkim, zastanawiając się co mogłabym zjeść, a było tyle pyszności do wyboru.
- Polecam sałatkę z kurczakiem - Usłyszałam męski głos, dochodzący zza moich pleców.
- Dzięki, chyba spróbuję.
- Tak w ogólę, to jestem Kyle. - Przystojny blondyn o niebieskich oczach podał mi dłoń.
- Miło mi, jestem Samanta. - Odwzajemniłam uścisk dłoni.
- Bardzo mi miło, Sam. Oh przepraszam, mogę tak do Ciebie mówić ? - Zapytał speszony.
- Jasne, nikt już nie mówi do mnie Samanta. - Zaśmiałam się, nakładając sałatkę.
- Mogę wiedzieć skąd jesteś, bo po akcencie stwierdzam, iż na pewno nie stąd ?
- Masz rację. Jestem z Anglii, ale od kilku lat mieszkam w Polsce. Lubisz tak zaczepiać ludzi przy śniadaniu ?
- Czasem mi się zdarzy.
- To znaczy ? - Zapytałam lekko poddenerwowana.
- Rzadko się widzi tutaj, tak ładne kobiety. No chyba, że turystki. - Zaśmiałam się i gdy miałam już odchodzić, chłopaka zatrzymał mnie i podał mi karteczkę. - Jakbyś miała jakieś problemy, dzwoń. Jestem do usług. - Powiedział z uśmiechem na twarzy, po czym udał się do windy.
Usiadłam przy stoliku, gdy nagle dosiadł się do mnie Nathan.
- Kto to był ? - Zapytał z poważną miną.
- Kyle.
- Co za Kyle ?
- Nie wiem, poznałam go przed chwilą, gdy stałam, zastanawiając się co zjeść.
- I tak po prostu sobie rozmawialiście ?
- Podszedł i polcił mi sałatkę, to wszystko.
- Na pewno ?
- Tak ! Już nie bądź taki zazdrosny !
- Nie jestem... - Powiedział, udając się po posiłek z miną obrażonego dziecka.
Po śniadaniu poszliśmy do pokoju, gdyż nie było sensu wychodzić gdziekolwiek, bo na dworze panowała straszna wichura i padał silny deszcz. Z resztą co się dziwić, w końcu to Irlandia. Tutaj taka pogoda jest normalna i ludziom, którzy mieszkają tu całe życie są do tego przyzwyczajeni.
Zdjęłam bluzę i powiesiłam na drzwiach pokoju.
Siedzieliśmy na kanapie, oglądając jakieś głupie programy w tv.
- Skończyła mi się kasa na końcie, dasz zadzwonić ? - Zapytał brunet, delikatnie się uśmiechając.
- Tak, telefon jest w bluzie. - Chłopak wstał, wsadził rękę w kieszeń i wyciągnął komórkę. Przy wyjmowaniu, wypadła karteczka, którą Nath szybko podniósł i zobaczył, że jest na niej numer z podpisem "Kyle".
- Co to jest ? - Spojrzał na mnie, jakby chciał zabić.
- Zapewne jakaś kartka. - Dopiero po chwili przypomniałam sobie, co było na niej napisane.
- Żartujesz sobie ?
- Oj, no weź. Możesz to wyrzucić. Kyle mi to dał, bym do niego zadzwoniła, ale nie miałam nawet takiego zamiaru.
- Nie miałaś zamiaru, tak ? To po co to w ogóle wziełaś ?
- Żeby nie było mu przykro, wiesz jaka jestem ! Co się z Tobą stało ?
- Co się ze mną stało ? Co byś sobie pomyślała jakbym to ja był w takiej sytuacji ?
- W przeciwieństwie do Ciebie, ja Ci ufam !
- Ufałbym Ci jakbyś nie flirtowała z przypadkowo poznanym chłopakiem !
- Aha, czyli nie mogę już sobie porozmawiać z przypadkowymi ludźmi jak normalny człowiek, bo Tobie się to nie podoba ? Wiesz co ? Pieprz się ! - Złapałam szybko bluzę i wybiegłam z pokoju. Biegnąc w stronę wyjścia z hotelu, odwróciłam się z nadzieją, że Nathan pobiegł za mną. Niestety chwila nieuwagi spowodowała, że na kogoś wpadłam.
- Ja bardzo przepraszam. - Powiedziałam, nawet nie patrząc kto to był.
- Oh, Sam. Jak miło Cię znowu widzieć. - Powiedział Kyle radosnym tonem.
- Czy Ty mnie śledzisz ?
- Co ? Nie ! Coś się stało ?
- Nie chcę o tym rozmawiać...
- Może jednak ? Przy herbacie ?
- Nie dzięki, serio.
W tym momencie do Kyle'a podszedł starszy pan. Chłopak od razu mnie przedstawił. Rozmawialiśmy chwilę. Okazało się, że to właściciel hotelu a Kyle.. jest jego synem ! Gdy poskładałam fakty, od razu pobiegłam do pokoju.
- Nathan ! Musimy pogadać ! - Krzyknęłam na wejściu.
- Sam.. - Zaczął.
- Nic nie mów ! Wiesz kim jest Kyle ? Jest synem właściciela hotelu ! Dlatego dał mi numer ! Chciał zadbać o swoich klientów !
- Serio.. Więc wyszedłem na kompletnego idiote.. Przepraszam, kochanie. - Powiedział ledwo słyszalnym głosem. Widać, że było mu głupio.
- Już w porządku, miałeś prawo być zły. - Przytuliłam się do niego, czułam jak wali mu serce.
- Po prostu tak bardzo Cię kocham, że nie chcę Cię stracić. Jestem strasznie o Ciebie zazdrosny ! Nie wyobrażam sobie Ciebie z innym !
- Ja kocham tylko Ciebie... Nie masz o co być zazdrosny.
Do końca dnia było już spokojnie. Wieczorem się spakowaliśmy a następnego dnia rano, byliśmy już w Londynie. Jak dobrze wrócić do domu.

*********************************

Hello again ! :D
Jak wam się podoba ?
Szybko mi się go pisało, ale szczerze powiem, że nie jestem z niego zbyt zadowolona.

Dedykuję go mojej najukochańszej, najwspanialszej i najcudowniejszej Dominice, dzięki której cokolwiek tu piszę. Dziękuję za to, że pomogłaś mi wymyślić wątek, jest trochę inaczej, ale nie miałam serca, by poważnie miało się coś zepsuć xD
Zapraszam na nowy rozdział na www.personal-soldier.blogspot.co.uk :) <3

Mam nadzieję, że was nie zawiodłam. :)
Liczę na szczere opinie :)
Jeśli chcecie być powiadamiani o nowych rozdziałach, podajcie pod postem swoje twittery :)


I just want you for the weekend, I need You like the beat inside my head ! 



wtorek, 4 września 2012

Rozdział 17


Na miejscu byłam pod ogromnym wrażeniem. Piękne miasto, mnóstwo rzeczy upamiętniających titanica. Nie mogłam się doczekać, gdy pójdziemy to wszystko zwiedzać.
Na razie jesteśmy w hotelu tuż przy samym porcie, gdzie widok na ocean olśniewał swoją pięknością. Stanęłam przy oknie, by rozejrzeć się po okolicy. Wtedy Nathan podszedł do mnie i objął mnie od tyłu w pasie.
- Bez Ciebie nie byłoby tutaj tak pięknie. - Poczułam jego ciepły oddech na moich policzkach. Odwrócił mnie do siebie i złożył soczystego buziaka na moich ustach.  Stanełam na palcach, zdjęłam jego full cap'a i pocałowałam go w czoło. Postanowiliśmy, że nie rozpakujemy się teraz, a wieczorem, gdyż szkoda by było marnować dnia, skoro jest ciepło i słonecznie, co naprawdę jest rzadkością w Irlandii.
Wzieliśmy aparat i wyszliśmy z hotelu na ulicę, gdzie każdy dom był innego koloru. Efekt był nieziemski a powiew zapachu oceanu tworzył niesamowitą atmosferę.
Wpierw udaliśmy się do portu, by zrobić sobie zdjęcia przy pamiątkowej ścianie Titanica. Ludzi jak zwykle było dużo, ale nam to nie przeszkadzało. Cieszyliśmy się każdą chwilą spędzoną wspólnie.
Następnie skierowaliśmy się w stronę kilku pomników, upominających ofiary katastrofy, która wydarzyła się sto lat temu.
Spacerowaliśmy po ulicach Cobh kilka, ładnych godzin, a nawet nie odczuwaliśmy zmęczenia.
Było koło dziwiętnastej, gdy zdecydowaliśmy się wracać do hotelu.
Po wejściu na górę, Nath poszedł wziąć prysznic a ja zabrałam się za rozpakowywanie walizki. Dużo rzeczy nie miałam, ale wolałam by były one bezpieczne w szafie, niż wygniecione w walizce. Nie schodziliśmy na dół, by coś zjeść, postanowiliśmy, że zamówimy kolację do pokoju.
Czekając na zamówienie, włączyłam telewizor. Akurat zaczynał się film "Oświadczyny po irlandzku", cóż za zbieg okoliczności !

*** Dwie Godziny Później ***

- A Ty dla mnie byś przeleciała pół świata by mi się oświadczyć ? - Zaśmiał się Nath, wyłączając tv.
- Przeleciałam pół świata by Cię zobaczyć, to Ci nie wystarcza ?
- Niedługo mnie zostawisz... - Posmutniał i zrobił minę biednego szczeniaka.
- Tylko na kilka miesięcy, przecież wiesz jak jest... - Położyłam się na jego kolanach i złapałam za dłoń.
- Ja wiem, ale nie chcę Cię stracić...
- Nie stracisz, jesteś dla mnie najważniejszy.
- A może...
- Co takiego ?
- A nie nic... - Delikatnie się uśmiechnął. Chyba nigdy nie rozmawialiśmy aż tak poważnie.
Dopiero teraz odczułam zmęcznie, więc poszłam wziąć szybki prysznic. Chciałam jak najszybciej znaleźć się w mięciutkiej pościeli, u boku mojego chłopaka. Weszłam do łóżka i położyłam się na jego klatce piersiowej, po czym Nathan objął mnie ramieniem. Nawet nie zauważyłam jak zasnęłam. Przy nim nigdy nie miałam problemów z zaśnięciem. Cudowne uczucie, gdy tak blisko ma się swój największy skarb...

***************************

Witam, kochani.
Przepraszam, że tak dawno nic nie dodawałam, ale kompletnie nie miałam weny.
W dodatku jeszcze męczyłam się z tym rozdziałem spory czas i nie wyszedł mi najlepiej.
Wybaczcie, że taki krótki. Starałam się jak mogłam...

Dominika, przepraszam, że kolejny raz Cię zawodzę. Mam nadzieję, że się nie obrazisz na mnie za taki beznadziejny rozdział. Kocham Cię xxx
Zapraszam na www.personal-soldier.blogspot.co.uk

Dzisiaj 4 września, pierwszy dzień szkoły... KOSZMAR. Jak tam u was ?
No dobra, to chyba tyle.
Buziaki xxx


We can go through it all together, do it all together, do it all.♥